Wyobraź sobie pusty, szczękający dźwięk uderzających o siebie kości. Gatchi-gatchi (ガチガチ), gatchi-gatchi (ガチガチ)… Lepiej zwiewaj! Dzisiaj zabierzemy Was do świata demonicznych i żądnych krwi yōkai, które @getxxlost zobrazował... pastelowo. Nie dawajcie zwieść się tej przyjaznej aurze, bo obydwa charaktery, które Wam opiszę, otacza mrok i zbrodnia, mogące każdego zwieźć w miejsca z najgorszych koszmarów.

W poprzednich artykułach wspomniałam, że yōkai żyją na pograniczu ludzkiego świata, znajdują się „pomiędzy”. Spotkać je można w określonych lokacjach - na polach, terenach podmokłych, w górach, tunelach czy nawet w ludzkim domostwie. Zawsze są jednak gdzieś na ich skraju. Najchętniej pojawiają się nad ranem, podczas tych godzin, kiedy noc już nie jest nocą, a dzień jeszcze nie stał się prawdziwie dniem.

Niekończąca się biblioteka yōkai

Yōkai wymyślane były na przestrzeni wieków w Japonii po to, aby wytłumaczyć sobie zjawiska lub sytuacje, które bywają niezrozumiałe lub też przerażające. Co ciekawe, wciąż powstają - ich pula cały czas się powiększa!

Z reguły stworzenia te przyjmują kształt lub postać nieznaną nam z realnego świata - przykładowo taki yanari opisywany jest jako malutki diablik z młotkiem w ręce. Odpowiada za dziwne hałasy, które nie pozwalają spać w nocy („domowy hałaśnik” lub „house sounders”). Z kolei nurikabe pozostaje niewidoczny, choć często przedstawia się go w formie gipsowej ściany. Towarzyszy uczuciu niemocy, kiedy wpadamy w pewien paraliż i nie jesteśmy w stanie wykonać ani jednego kroku.

Niektóre yōkai bywają całkiem urocze, miłe i przyjazne, inne - przebiegłe i mordercze.

A co jeśli sami ludzie staliby się yōkai - czy to za swojego życia lub już po śmierci? A może to wcale nie ludzie, tylko jakieś nadprzyrodzone siły uwięzione w ich ciałach, aby wabić i nęcić tych prawdziwych śmiertelników z krwi i kości?

Wyobraź sobie sytuacje w której poznajesz jakąś osobę, zaprzyjaźniasz się z nią i wspólnie postanawiacie pojechać na jakiś wywczas. Nocujecie w jednym pokoju. Budzisz się w nocy, spoglądasz na łóżko towarzysza, a na nim leży tylko jego ciało… bez głowy. Szyja, zwinięta w wężowy sposób wystaje za okno. Głowy w ogóle nie widzisz. Odfrunęła w siną dal! W taki sposób w japońskim folklorze opisywane są rokurokubi - najprościej tłumaczone jako „długie szyje”.

Zapraszam Was do ich świata! Najpierw jednak spójrzcie na ilustracje Bastiana, która przedstawia romansującą rokurkubi. Z kim? O tym w dalszej części...

Autor: Bastian Najdek aka GETXXLOST, który na codzień rysuje pieski, miecze i pokemony... jednak już któryś raz zrobił wyjątek dla Kitsune Lands, bo podobnie jak ja kocha Japonię.

Rokurokubi (jap. ろくろくび) - latająca głowa

Z pierwszym opisem rokurokubi natknęłam się w książce „Kwaidan” Lafcadio Hearna. Nabyłam ją zachęcona informacją, że znajdę tam starojapońskie opowieści o demonach, duchach i zjawach (za czym przepadam od najmłodszych lat), co też się potwierdziło.

Malutka, ale ważna dygresja - słowo kwaidan to archaiczna transkrypcja słowa kaidan, które w języku japońskim oznacza nic innego, jak opowiadania o duchach i zjawiskach nadprzyrodzonych mających swoje korzenie w folkowych, ludowych opowieściach i legendach. Słowo kaidan składa się z dwóch kanji: kai (怪) – tajemnica, dan (談) –  rozmowa. Będzie się ono tutaj przewijało, dlatego warto, abyście znali jego znaczenie.  

Wróćmy jednak do rokurokubi... yōkai ten posiada raczej łagodne usposobienie. W legendach znaleźć możemy jednak opisy jego bardziej mrocznej i drapieżnej siostry - nukekubi. Na czym więc polega różnica między nimi? Zaraz się dowiecie...

Przeklęte kobiety

Rokurokubi najcześciej pojawiają się w postaci kobiecej, chociaż znalazłam kilka opowieści, w których występowały również wersje męskie. Cechą charakterystyczną tego yōkai jest talent do rozciągania szyi na spore odległości od ciała. Głowa, która posiada własną wolę, może wówczas udać się gdziekolwiek zechce. Zdarzały się przypadki w których rokurokubi nie zdawały sobie sprawy ze swoich umiejętności, gdyż ich głowa zaczyna latać i oddzielać się od korpusu dopiero podczas snu.

Z reguły nie stanowią one niebezpieczeństwa - przemierzają różne miejsca, obserwują, szpiegują, żywiąc się przy tym owadami. W starojapońskich opowieściach miały również tendencje do wypijania oliwy lub ropy z lamp.

Swoje umiejętności czasami wykorzystują po to, aby żartować z ludzi oraz ich straszyć. Szczególnie w sytuacjach, kiedy napotykają na swojej drodze kogoś pijanego. Człowiek odurzony, kolejnego dnia, nie jest w stanie rzetelnie potwierdzić, czy w rzeczywistości widział latającą głowę. Dla każdego wydaje się to dość niewiarygodne... a rokurokubi w takich sytuacjach bawią się świetnie!

"Czy ja na pewno jestem człowiekiem?" - klątwa i transformacja

Większość yōkai (również te, które opisywałam we wcześniejszych artykułach) rodzi się od razu w docelowym wcieleniu, jednak nie rokurokubi. One żyły kiedyś jako zwykli ludzie, ale w wyniku klątwy uległy transformacji.  Powodów rzucenia czaru mogło być kilka - grzech przeciwko bogom czy naturze, lub niewierność w stosunku do męża. Wpływ na to mogli mieć również męscy członkowie rodziny, ojciec albo mąż, którzy dokonali zdrady (z jakiegoś powodu mężczyźni unikali kary, a kobiety otrzymywały klątwę!), przez co urok spadł na kobietę. Niektóre starojapońskie legendy podają również, że klątwa mogła być dziedziczona i przekazywane z matki na córkę.

Rokurokubi nie przybierają nietypowego wyglądu. Zachowują ludzką postać. Co więcej, często same nie zdają sobie sprawy, że zasiliły magiczny świat yōkai. Z tego też powodu, ich identyfikacja bywa dość trudna. Mogą je zdradzić między innymi rozstępy na szyi. Te świadome klątwy rokurokubi mogły nosić szaliki, chusty lub kilka warstw ubrań, aby odwrócić jakiekolwiek podejrzenia.

Jedno jest pewne - ujawniają się podczas snu. W niektórych opowieściach podawano, że rokurokubi bywały demaskowane podczas dłuższych podróży, kiedy to zapadały w drzemkę, a ich szyje zaczynały się wydłużać. Możecie wyobrazić sobie zdziwienie na twarzach współtowarzyszy. ;)

W „Sorori Monogatorii” z 1663 r. (rozdział Wędrujące dzikie myśli kobiety / Onna no Mōnen Mayoiaruku Koto) znaleźć możemy opis, który obrazuje brak świadomości rokurokubi o tym, że została przeklęta. Czytamy o mężczyźnie, który goni z mieczem latającą głowę wracającą do swojego ciała. Nie udaje mu się jej dogonić. Znika za drzwiami. Następnego dnia, mężczyzna widzi tą samą dziewczynę przed domem swojego pana, kiedy ta opowiada swoim towarzyszom o dziwnym i strasznym śnie jaki miała minionej nocy. Miał ją w nim ścigać mężczyzna z mieczem, kiedy ona wracała do domu.

To rokurokubi!!! Co zrobić? Co zrobić?

Nieświadome swej postaci. Jak się również okazuje - często całkowicie niewinne kobiety zostają rokurokubi, bez własnego udziału i winy. Trudne przypadki!
Załóżmy jednak, że udało nam się na 100% ustalić, że mamy do czynienia właśnie z tym yōkai. Co zrobić w takiej sytuacji? Jak go pokonać?

Istnieją pewne sposoby... powinno się to robić w momencie, kiedy rokurokubi przyjmują swoją docelową postać, czyli podczas ich snu. Można odciąć ich głowę, kiedy ta lata przytwierdzona do wężowej szyi lub schować ciało. Wówczas głowa nie ma gdzie wrócić i unicestwia się sama. Taką drogę obrał mnich z kwaidan Lafcadio Hearna o którym wspominałam na wstępie, poniżej przytoczę jego fragmenty.  

Jednak może nie warto pozbawiać życia, kogoś, kto jest niewinny, co więcej - nieświadomy tego, że dzieją się z nim nadprzyrodzone rzeczy. Może lepiej spróbować wyleczyć taką osobę? Jedna z legend podaje, że ozdrowieńczo działa karmienie rokurokubi wątrobą psa o białej sierści. Eh… zrobił tak mężczyzna z jednej opowieści, chcąc przywrócić do normalności swoją żonę. Udało mu się, jednak klątwa została wcześniej przeniesiona na ich córkę (tak jak wspominałam - jest dziedziczna). Finalnie w legendzie córka nieszczęsnej pary ginie zabita przez ducha owego psa, który pojawia się w momencie jej przemiany w yōkai i odgryza jej głowę. Creepy!  

Co ciekawe w wielu legendach i opowieściach opisywane są sytuacje w których osoba świadoma tego, że ma do czynienia z rokurokubi, próbuje samodzielnie je unicestwić, ale z jakiegoś powodu nie może tego dokonać. Nigdy nie zdradza tego, co odkryła, dlatego przeklęta dziewczyna / kobieta, nigdy nie dowiaduje się o swojej klątwie.

Przytoczę tutaj krótką historię - pewien lord zauważył, że olej w jego lampach znika w zastraszającym tempie. Od razu zaczyna podejrzewać, że jego służąca może być rokurokubi. Postanawia więc szpiegować dziewczynę. Kiedy ona kładzie się spać, on zakrada się do jej pokoju i czuwa przy jej łóżku. Wkrótce zauważa, że szyja śpiącej kobiety zaczyna się wydłużać, a głową wędruje coraz dalej i dalej... Ciało w tym czasie zmienia swoją pozycje, przewracając się na drugi bok, jednak głowa jest już w całkowite innym miejscu. Zamiast walczyć lub zabijać, lord postanawia zwolnić służącą. Robi to kolejnego dnia. Sytuacja w przypadku tej dziewczyny powtarza się wielokrotnie w kolejnych miejscach pracy. Ona sama nie jest w stanie zrozumieć powodów przez które non-stop jest wyrzucana z kolejnych domów. Nie zdaję sobie sprawy z tego, że jest rokurokubi.

Wampirza siostra rokurokubi - nukekubi

Sama rokurokubi może nie być groźna, ma jednak bardziej krwiożerczą i demoniczną wersję - nukekubi.

Rozpoznać można ją po tym, że głowa całkowicie oddziela się od ciała i staje osobnym bytem. Już sama ta informacja przyprawia mnie o ciarki! Dzięki temu jest ona w stanie podróżować na większe odległości. Atakuje ludzi lub zwierzęta, po to, aby wypić ich krew lub po prostu ich pogryźć. Lubi smak ludzkiej krwi. Opisy te budzą skojarzenia z wampirami lub strzygami (ze słowiańskiej mitologii).

A tak Bastian Najdek aka GETXXLOST zinterpretował historie o unicestwianiu rokuro i nukekubi. 

Demoniczności nukekubi dodaje fakt, przytaczany w niektórych legendach i opowieściach, że wraz z głową wędruje również dusza. Czy ciało jest wówczas martwe? Wszystko wskazuje na to, że tak, ponieważ aby zabić tego yōkai, należy przenieść je w inne, bezpieczne miejsce. Tak, aby głowa (i dusza!) nie mogły go odnaleźć. Podobnie jest zresztą w przypadku rokurokubi. Zrozpaczona głowa zaczyna wówczas szaleć, odbijać się od wszystkiego, co ja otacza. Powoduje to jej roztrzaskanie! Brr...

Latająca głowa symbolem oddzielania się duszy od ciała

Podczas zgłębiania genezy tego yōkai udało mi się ustalić, że wielu badaczy i ogólnie ludzi uważało je za symbole wędrowania duszy, oddzielania się duszy od ciała (wszelkie skojarzenia z religiami uważam tutaj za jak najbardziej stosowne) lub lunatykowania. Niektórzy mniemali z powątpiewaniem, że rokurokubi zainspirowana została postacią wścibskiej kobiety, która uwielbia śledzić sprawy innych ludzi, stąd długa szyja. To tłumaczenie bardzo lubię!

Na sam koniec przytoczę kaidan o tytule "Rokurokubi" - nawiązaniem do niego zaczęłam zresztą tą część artykułu. Możecie go znaleźć w książce „Kwaidan” Lafcadio Hearna.

Autor opisuje przygodę byłego samuraja o imieniu Kwairyo, który został wędrownym kapłanem i podczas jednej ze swoich podróży, układając się do snu pod gołym niebem, spotkał drwala, który zaoferował mu nocleg w swojej chacie.

— Musisz być nie byle kim, dobry panie, skoro masz śmiałość spać samotnie w takim miejscu. Okolica ta jest nawiedzona przez całe zastępy upiorów - czyżbyś nie lękał się Włochatych Istot?
— Mój przyjacielu - wesoło odrzekł Kwairyo. - Jestem tylko wędrownym kapłanem, „Gościem chmur i deszczu” - jak mówią ludzie, Unsui-no-ryokaku, a Włochatych Istot nie obawiam się w najmniejszym stopniu, jeśli masz na myśli upiory w skórze listów, borsuków, czy też inne stworzenia tego rodzaju. Zaś co do samotnych miejsc, lubię je, są bowiem stosowne do medytacji. Zwykłem sypiać na świeżym powietrzu i nauczyłem się nigdy nie trwożyć o swoje życie (…).

(…) Miejsce to cieszy się bardzo złą sławą… (…) muszę Cię Panie zapewnić, że spać tutaj jest bardzo niebezpiecznie. Przeto dom mój jest zaledwie nędzną, strzechą krytą chatą, przyjmij, proszę, moje zaproszenie i udaj się tam ze mną bez chwili zwłoki.

(…) Szczerość, z jaką mówił, i uprzejmy ton spodobały się Kwairyo, toteż chętnie przyjął zaproszenie.

Kiedy Kwairyo wszedł do chaty ze swoim przewodnikiem, ujrzał cztery osoby grzejące dłonie nad niewielkim płomieniem roznieconym w ro. Mężczyźni i kobiety pokłonili się nisko duchownemu i pozdrowili go z największym szacunkiem, a ten zdumiał się, że osoby tak ubogie i mieszkające na takim odludziu znają różne grzeczne formy powitania…

Po krótkiej wymianie zdań, kapłan…

(…) udał się do niewielkiej bocznej izdebki, gdzie przygotowano już posłanie. Wszyscy ułożyli się do snu z wyjątkiem duchownego, który zaczął czytać sutry w świetle papierowej latarni.

Noc była piękna, bezchmurna i bezwietrzna, w jasnym blasku księżyca listowie rzucało ostre, czarne cienie, a w ogrodzie skrzyły się krople rosy.
(…) Kwairyo poczuł pragnienie. Przypomniał sobie o bambusowym akwedukcie na tyłach domostwa i postanowił pójść tam i napić się nie zakłócając snu domownikom. Delikatnie rozsunął drzwi, oddzielające jego pokoik od głównej izby i w świetle latarni ujrzał pięć leżących ciał - pozbawionych głów!  

Przez chwilę stał oszołomiony, przeświadczony o dokonanej tu zbrodni. Lecz natychmiast zauważył, że nigdzie nie było krwi, a bezgłowe szyje nie wyglądały na ucięte. „Albo jest to złudzenie wywołane przez upiory — pomyślał — albo zwabiony zostałem do siedziby Rokuro-Kubi...

W księdze Soshinki napisano, że jeśli ktoś natknie się na pozbawione głowy ciało Rokuro-Kubi i przeniesie je w inne miejsce, głowa nigdy już nie będzie mogła połączyć się z szyją. Księga mówi dalej, iż gdy głowa powróci i odkryje zniknięcie swego ciała, trzykrotnie uderzy o podłogę niczym piłka i dysząc jak gdyby w przerażeniu, wkrótce umrze. Jeżeli są to rzeczywiście Rokuro-Kubi, nie życzą mi niczego dobrego, a więc usprawiedliwiony będę stosując się do pouczeń zawartych w księgach.

Pochwycił ciało gospodarza za stopy, pociągnął w kierunku okna i wypchnął na zewnątrz. Potem podszedł do tylnych drzwi i znalazłszy je zaryglowanymi, domyślił się, że głowy opuściły dom przez uchylony dymnik w dachu. Bezszelestnie otworzył drzwi, wydostał się do ogrodu i zachowując wszelkie środki ostrożności skierował się w stronę gaju, skąd dobiegały go głosy. Przemykał ukradkiem z cienia w cień, a kiedy znalazł dogodną kryjówkę wśród drzew, wyjrzawszy zza pnia zobaczył wszystkie pięć głów, jak unosiły się w powietrzu i rozmawiały ze sobą. Pożerały robaki i owady, które wyszukiwały na ziemi i między gałęziami. Naraz głowa drwala przestała jeść i rzekła:

— Ach, ten wędrowny kapłan, który przybył wieczorem! Jakże tłuste jest jego ciało! Gdybyśmy go zjedli, nasze brzuchy napełniłyby się do syta. Głupi byłem opowiadając mu o wszystkim — skłoniło go to do recytowania sutr za mą duszę, a trudno zbliżyć się doń, kiedy je recytuje, i nietykalny jest jak długo się modli. Lecz teraz, tuż przed świtem, może już położył się spać. Niech któreś z was uda się do domu i sprawdzi, co też ów jegomość porabia.

Głowa należąca do młodej kobiety natychmiast wzbiła się w powietrze i cicho jak nietoperz poszybowała w kierunku chaty. Po kilku minutach powróciła i wykrzyknęła ochrypłym głosem, tonem wielkiej trwogi:

— Tego wędrownego kapłana nie ma w domu! Odszedł! Ale nie to jest najgorsze — zabrał on ciało naszego gospodarza i nie wiadomo, gdzie je położył.

Na te słowa głowa drwala, widoczna dokładnie w świetle księżyca, przybrała przerażający wygląd. Oczy rozwarły się monstrualnie, włosy zjeżyły, zęby zazgrzytały. Poprzez pełen furii szloch usta krzyknęły:

— Ponieważ ciało moje zabrano, już się z nim nie połączę! Muszę umrzeć! A wszystko przez tego kapłana! Lecz zanim umrę, dopadnę go! Rozerwę na strzępy! Pożrę!... A oto i on, za tym drzewem! Patrzcie, jak kryje się ten tłusty tchórz!

I w tym samym momencie głowa skoczyła ku Kwairyo, a w ślad za nią podążyły pozostałe. Ale wyrwawszy młode drzewko, mocarny kapłan zdążył się już stosownie uzbroić i owym drzewkiem grzmocił nadlatujące głowy, odbijając je od siebie potężnymi uderzeniami. Cztery z nich rozpierzchły się, lecz głowa drwala, choć raz po raz okładana, ponawiała desperackie ataki, aż wreszcie zdołała pochwycić lewy rękaw koromo.

Kwairyo jednakże błyskawicznie złapał ją za czub i wymierzył kilka tęgich ciosów. Rozległ się przeciągły jęk i walka zakończyła się. Głowa była martwa, lecz zęby nie zwolniły uścisku — pozostały zaciśnięte na rękawie i mimo wielkiej siły duchowny nie był w stanie rozewrzeć szczęk.

Z głową wiszącą przy rękawie powrócił do chaty i ujrzał pozostałych Rokuro-Kubi przycupniętych w ciasnej gromadce. Ich poranione i ociekające krwią głowy zdążyły już połączyć się z ciałami. Kiedy spostrzegły Kwairyo w tylnych drzwiach, wrzasnęły: „Kapłan! Kapłan!” i uszły głównym wejściem w stronę lasu. Na wschodzie niebo jaśniało, nadchodził świt i Kwairyo wiedział, że moc upiorów przeminęła wraz z nadejściem dnia. Spojrzał na głowę uczepioną rękawa, o twarzy powalanej krwią, pianą i gliną, i pomyślawszy „Cóż za miyagè! * Głowa upiora!” wybuchnął głośnym śmiechem. Spakował skromny dobytek i nieśpiesznie ruszył w dolinę, by kontynuować wędrówkę.

Gashadokuro (jap. がしゃどくろ) czyli grzechoczący, gigantyczny szkielet

Chodźcie głębiej w las... Czy kojarzycie ten obraz? Mam wrażenie, że obok fali Houksaia, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych drzeworytów japońskich.

To tryptyk „Takiyasha the Witch and Skeleton Spectre” Utagawy Kuniyoshiego z 1844 roku. Wspominam o nim, ponieważ znajduje się na nim kolejny yōkai o którym chciałabym dzisiaj opowiedzieć - gashadokuro, zwany również odokuro. Najczęściej przedstawiany jako ogromny szkielet - takiego zresztą oglądamy na załączonym obrazie - rzadziej pojawia się w postaci tysiąca szkieletów normalnych rozmiarów.

Utagawa Kuniyoshi (1798 - 1861), Takiyasha the Witch and the Skeleton Spectre albo Mitsukuni Defying the Skeleton Spectre Invoked by Princess Takiyasha (jap. 相馬の古内裏 妖怪がしゃどくろと戦う大宅太郎光圀). 

Zacznę może od opisu samego drzeworytu, który zobrazował nam postać gashadokuro. Pozwoli nam to również nieco zagłębić się w jego genezę… Nikt do końca nie jest pewien, jak powstał ten yōkai, choć istnieje źródło na podstawie którego zrodziło się wiele spekulacji związanych z jego początkiem. Do niego nawiązuje Utagawa Kuniyoshi w swoim tryptyku.

Powstanie gashadokuro - legenda o samuraju Taira no Masakado

Historia przedstawia się mniej więcej tak... W X wieku w Kioto żył potężny samuraj, Taira no Masakado, który zbuntował się przeciwko siłom rządowym. Miał córkę o imieniu Takiyasha-hime. Zajmowała się ona magią i uważała za czarodziejkę. Pragnęła chronić swojego ojca, który był znacznie słabszy od rządu. Aby nie dopuścić do zagrabienia jego majątku oraz zamku, wykorzystała czarną magię oraz zaklęcie znajdujące się na jednym ze zwojów. Obudziło ono gashadokuro, który miał pokonać wszystkich wrogów Taira no Masakado, w tym innego samuraja, Ooya Tarou Mitsukuni. To z nim walczy on w scenie przedstawionej na obrazie Utagawy. Podobno od momentu wezwania, ogromny szkielet, wciąż nawiedza ziemię i sieje spustoszenie.

To ten drzeworyt prawdopodobnie ugruntował wizje gashadokuro, jaką znamy dzisiaj. Mam na myśli formę gigantycznych rozmiarów szkieletora. Wcześniejsze legendy mówiły o tym, że yōkai ten objawia się w postaci dużej ilości szkieletów normalnej, ludzkiej wielkości. Utagawa Kuniyoshi, prawdopodobnie wykorzystał swoją artystyczną wizję i nieco zniekształcił ten fakt, tworząc jeden, ogromny szkielet. Od tego czasu gashadokuro cześciej przedstawiany jest właśnie w ten sposób.

Muszę jednak przyznać, że pradawne opisy tego yōkai wiążą się z bardzo ciekawą genezą - niespokojne, głodne i niekończące się szkielety, miały podobno należeć do tych, których ciała nie zostały właściwe pogrzebane czy też skremowane lub tych, którzy zginęli podczas wojen, kataklizmów, głodu albo bitew. Teza ta wiąże się bezpośrednio z buddyzmem, w którym wierzy się, że jeśli ciało nie zostanie odpowiednio pochowane, dusza człowieka nigdy nie zazna spokoju i będzie wiecznie błąkać się po ziemi.

Tak więc ten pradawny gashadokuro przywołuje w mojej głowie natychmiastowe skojarzenia z armią umarłych z Gry o Tron. ;) Czyżby George R. R. Martin właśnie w jego postaci znalazł inspiracje?

Przejdźmy jednak może do bardziej podstawowych informacji…

Obłąkane spojrzenie i wijące się po podłodze kości

Bazujmy na współczesnej wersji tego yōkai. Gashadokuro to gigantycznych rozmiarów, wściekły i niebezpieczny szkielet. Mierzy ponad 27 metrów! Jego kości połączone są ze sobą w nadprzyrodzony sposób, bez żadnych widocznych mięśni czy tkanek. Porusza się inaczej niż człowiek - pochylony i wygięty. Jego kości często wiją się po podłodze. Jeśli w jego czaszce pojawiają się oczy (a nie jest to regułą), zwykle przedstawia się je jako obłąkane - posiadają wściekły czerwony kolor, płoną, a każda tęczówka patrzy w innym kierunku. Czasami prezentuje się go z długim, obślizgłym językiem ociekającym ludzką krwią.

Owszem, ludzką! Atakuje ludzi po to, aby skonsumować ich mięso, odgryźć głowę i wypić krew. Najczęściej pojawia się około północy na wsiach, cmentarzach, terenach masowych grobów lub polach bitwy, chociaż tak naprawdę - można go spotkać właściwie wszędzie. Bez względu na porę roku. Bywa prawie niewykrywalny. Zdradzić go może tylko charakterystyczne grzechotanie kości i dzwonienie w uszach osoby do której się właśnie zbliża. Jednak kiedy człowiek usłyszy te sygnały, bywa już zdecydowanie za późno na ucieczkę.

Gashadokuro jest niezniszczalny. Nikt tak naprawdę nie jest w stanie go pokonać! Chronić się można za pomocą specjalnych sintoistycznym zakręć tworzących barierę ochroną przez którą szkielet nie może się przebić. Według podań oraz legend włóczy się on po świecie od momentu jego przywołania przez czarodziejkę Takiyashe i jego wędrówka jest nieskończona, wiec niejeden jeszcze może usłyszeć złowieszcze grzechotanie w ciemnym lesie lub na pustkowiu… brrrrr!

‌‌Do zobaczenia podczas hyaku-monogatori...

Myślę, że oba przedstawione w tym artykule charaktery należały do tej grupy yōkai, która często pojawiała się w mrocznych legendach, anegdotach czy historiach przekazywanych podczas hyaku-monogatori - nocnych spotkań towarzyskich wypełnionych budzącymi grozę opowieściami kaidan. Spotkania te były szczególnie popularne w okresie Edo (1603-1868).

Sam wizerunek rokurokubi i gashadokuro zmieniał się na przestrzeni lat i podobnie, jak inne yōkai, inspirował rysowników, twórców mang, anime czy filmów. Zainspirował również nas… mamy nadzieje, ze kolejna praca z naszej wspólnej serii Kitsune Lands x GetxLost, pobudziła także i wasza wyobraźnie.

Pozdrówki od naszego teamu. Kłaniamy się: Bastian, Paula, a także pieski: Bletka i Red (który nie dał się uchwycić na focie). 🙏


Do zobaczenia podczas wieczoru strachów!